
Wysłany: 2019-06-20, 14:04
Multikonta: Jonathan, Oscar, Margot
Niedźwiedzica była przyzwyczajona do tego, że używała najróżniejszych określeń, niekoniecznie imion, w stosunku do pozostałych wróżek. Sama również najczęściej używała swego zwierzęcego miana, aczkolwiek przywykła również do tego, by mówić innym, by zwracali się do niej per Marianne. Imię to wyniosła z czasów, gdy przebywała bardzo długo we Francjij i dopiero w późniejszym czasie zorientowała się, że miano które przybrała, dotyczy również symbolu tego ludzkiego kraju. W pewnym sensie było to dla niej nawet zabawne, aczkolwiek nie przywiązywała do tego aż tak wielkiej wagi. Ostatecznie na przestrzeni dziejów przedstawiała się tak licznymi imionami i nazwiskami, że pewnie nie pamiętała już ich wszystkich, poza jakimiś szczególnymi, jakie na długo do niej przylgnęły albo wiązały się z bardzo konkretną, bardzo istotną osobą, o której nie była w stanie zapomnieć. Tak czy inaczej, jeśli Usagi nie chciała protestować, a i sama nazywała ją Niedźwiedzicą, to pewnie w głowie pucas będzie funkcjonowała już jako Mała Lisica.
- Też wolę unikać zasrańca - rzuciła na to krzywiąc się, a jej zęby przez chwilę błyszczały pomiędzy wargami, jakby chciała po prostu ugryźć na odległość Bevina. Nie była w stanie z nim rozmawiać, chociaż przecież próbowała, nie był w stanie przyjąć do wiadomości, że byli jednym rodem, jedną rasą, a jej nie obchodziło zupełnie, że była jakaś tam księżniczka. Skoro była, to dlaczego Oinari zaczął wszystkimi zarządzać, dlaczego zaczął ich prowadzić? Przecież ona również mogła działać. Nie znała co prawda najlepiej Catriony, ale w jej głowie obijała się również wściekle myśl, że to ją Król wybrał do wypełniania jakiegoś zadania, nie zaś kobietę, która teoretycznie mogłaby przewodzić Jasnemu Dworowi, gdyby ten jeszcze istniał. Tym samym właściwie Bevin mógł sobie wsadzić jej topór w dupę, czego mimo wszystko nie mówiła na głos pozwalając, by wszystko to jakoś mijało ją bokiem. Nie mogła i nie chciała skupiać się na wielu kwestiach, na wszelki wypadek, po prostu dążyła do tego, by wykonać swoje zadania i to jak najlepiej.
Uśmiechnęła się przelotnie, gdy Usagi zapewniła ją, że przyprowadzi Ignis, zdaje się, że to wystarczyło. Nie zamierzała dyskutować z Lennem, ani z tym jego czarownikiem, na temat tego, że zrobiła sobie z ich domu jakieś schronienie dla wróżek. Potrzebowali pomocy, znajdowali się w obcym świecie, właściwie w środku wojny, toteż Niedźwiedzia nie zamierzała pierdolić się w tańcu. Musieli się gdzieś ukrywać, musieli być zdrowi i bezpieczni, a do tego trzeba było im snu, jedzenia i ciepłego schronienia. Skoro Devana znała tego całego czarownika i nie patrzyła na niego nazbyt krytycznie, Taillis zamierzała mu zaufać, ale pomachać toporem dla zasady, gdyby tylko zaczął marudzić.
- Zabiorę cię do domu, a później pomyślimy razem, jak szukać pozostałych. Zdaje się, że wiem, o kim mówisz, a jeśli tak, to jest to bliska mi wróżka. Powinnam zdołać go znaleźć, nie martw się o to. Jeśli chcesz przyprowadzić, hm, Rycerza, nie widzę przeciwwskazań - rzuciła na to jeszcze kiwając lekko głową. Nie podobało jej się zainteresowanie, jakie wzbudzali i musiała podjąć dalszy trop, musiała przekonać się, czy faktycznie ktoś ich zdradził, czy może Mrok postanowił opowiedzieć wszystkim w okolicy o tym, że wróżki pojawiły się w Yorku. Była nadal wściekła na Lenna za to, że powiadomił Łowców, ale przynajmniej chyba trzymał względzie mordę na kłódkę w temacie tego, co dokładnie się stało. Wiedziała jednak, że prędzej czy później to wyjdzie na światło dzienne i wtedy Devana będzie musiała zacząć się tłumaczyć razem z synem. Nie mogli w kółko się oszukiwać i chować pewnych spraw. Niedźwiedzica miała jedynie nadzieję, że gówniarz ostatecznie zostanie z nimi, ze swoją rasą, a nie tymi zakłamanymi Łowcami, których chciała jak najszybciej potraktować ostrzami broni.
- Czy wiesz o jeszcze jakiś innych lisach, których mogłybyśmy szukać? - spytała jeszcze wskazując wróżce kierunek, w którym powinny się udać, by trafić do domu czarownika.
Don't know where to go
Don't know where to go
Don't know if I should
Don't know if I could
|