
Wysłany: 2018-04-09, 09:40
Spojrzał z powątpiewaniem na tego mężczyznę, bo jakoś nie koniecznie mu wierzył w to, że Gilvrey nie miał mani prześladowczej. Przecież to było na kilometr widać i czuć, że miał tę manię. Gdyby jej w sumie nie miał, to nie dopytywałby z takim wyrzutem, czy go śledził. Jakby nie miał nic lepszego w życiu do roboty, jak teraz po zakopaniu topora wojennego nadal śledzić tego czarownika. Naprawdę, aż tak mu się w życiu nie nudziło.
-Tak, tak jasne, nie masz. Wmawiaj sobie dalej, na zdrowie. Tak, jestem pewien – odpowiedział poważnie, bo w sumie pić nie zamierzał. Nie miał na to dość mocnej głowy i był niemalże pewien, że nic dobrego by z tego nie wynikło. Poza tym nie ufał tym specyfikom Przyziemnych. Potrafiły nieźle namieszać w głowie, chociaż powiedzmy sobie szczerze, wcale nie trzeba było pić, by mieć namieszane w głowie. Wystarczyło być Gilvreyem, ewentualnie jakimkolwiek innym czarownikiem, który żył wystarczająco długo, by oszaleć. Bo ci zdecydowanie byli szaleni.
Zmarszczył delikatnie brwi, bo w sumie to było podejrzane. Ten mężczyzna raczej dobrą wolą się zwykle nie wykazywał. Właściwie to można by powiedzieć, że ten facet ogólnie dobrymi chęciami na lewo i prawo nie sypał.
-To podejrzane, że coś takiego proponujesz, po uprzednim oskarżaniu mnie o śledzenie twojej osoby – odpowiedział ze wzruszeniem ramion, tym samym poniekąd obchodząc pytanie, które zdał mu ten czarownik. Nie odpowiedział również na nie, chociaż to mógł zrobić w każdej chwili, tak naprawdę.
Zmarszczył brwi, bo w sumie nadal nic nie rozumiał. Nie wiedział, co ma na celu wiedzenie, gdzie on jest. Co w ten sposób Gilvrey chciał uniknąć kolejnego śledzenia, czy co? W tej chwili Eliot nie miał ku temu powodu, a więc to wszystko wydawało mu się trochę bez sensu.
-Po co chcesz mnie odnajdywać? Boisz się, że znów cię będę śledził albo, że dam nogę i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz? Poza tym, jakby miało wyglądać to.. wszystko. Co, mam ci dać ten mój przedmiot, ty to sobie naładujesz swoją magią i mi go oddasz? Czy jak? – Zapytał, bo w tej chwili to było dla niego istotne. Nie chciał tracić swojej pamiątki bezpowrotnie. Nie do końca też podobało mu się to, że Gilvrey byłby w stanie go namierzyć po tym czarze. Niemniej chciał się dowiedzieć jak najwięcej o tym wszystkim, zanim podejmie jakąś decyzję.
-Kości Nefilim? Nasze kości? Niech zgadnę… potrzebujesz ich do tego swojego czarowania, czy może jako źródła mocy? – Splótł na piersi ręce. Doskonale wiedział, jakie właściwości mają jego kości. Wiedział, bo przecież było całe miasto Kości z nich zbudowane, które było swoistą twierdzą magiczną, a to w sumie tylko dlatego, że było zbudowane z kości Nocnych ?owców.