Prudence, Ghillie
Biedny Papa Smerf nie miał szansy na przedwczesną reakcję, skradanie się i
dotyk demeter to mordercza – w jego przypadku – kombinacja. Nim Klakier zdołał obwieścić zagrożenie, a był jeszcze mocno pochłonięty omawianiem planu wilczych dołów i siateczek zrzucanych na was,
Prudence już gnała w jego kierunku.
Złapałaś go za nogę – co ten szybko kwitował stosownymi krzykami i kwiecistym słownictwem typu: kurwa mać, ja pierdolę, to boli, puszczaj mnie wredny futrzaku!
Gorzej, iż zaraz wyciągnął seraficki sztylet – adekwatny do rozmiarów samego siebie – i po aktywowaniu zaczął cię nim
obijać! Wpierw wykonał dwa niezgrabne cięcia po pysku, co było czymś ledwie bardziej uporczywym aniżeli kąsanie komara.
Dopiero za trzecim razem wbił je w okolicę noska, co było boleśniejsze od dziabnięcia bąka – łamane przez trzmiela lub innego tego typu owada – wyrośniętego. W dodatku parzyło i to całkiem mocno. I pomyśleć, jak mocno zabolałoby oberwanie takowym o typowo ludzkich wymiarach…
Ghilliego czekała trudniejsza przeprawa, kocur przeszedł w stan gotowości i szykował się do walki na uderzenia w szczepionkę i kopnięcia w narządy płciowe. Pikowanie ma to do siebie, iż o zmianę toru lotu trudno, co skrzętnie wykorzystał. Cwaniaczek
skoczył prosto na twoją głowę, wbijał mocno pazurki w skórę, a przednimi łapkami drapał cię po twarzy – raz lewą, raz prawą. Śmiertelne? W żadnym wypadku, jedynie irytujące. Problemem był fakt samego latania na ślepo. Co będzie dalej? Zadecyduje
kosteczka K3:
1 – walniesz ramieniem o drzewo, wskutek czego będzie ono obolałe oraz obaj znajdziecie się na ziemi. Z tym, że Kocur pozbiera się szybciej i znowu próbuje pomiziać cię pazurkami po twarzy, tym razem obiema łapkami.
2 – przeszkody terenowe nie będą problemem, w nic nie rąbniesz. Kłopotem będzie to, iż Klakier pacnie cię łapką po oku – wskutek czego zobaczenie czegokolwiek w najbliższej turze będzie graniczyło cudem. To nieprzyjemne doznanie, bolesne, piekące i automatycznie powodujące drobny potok łez…
3 – najlepszy możliwy scenariusz, żadnego zderzenia się z drzewem i Kiciuś nie trafia cię w oczko. Masz pełną swobodę działania.
Sina, Nerezza, White
Rez, zdołałaś rzucić klątwę szybciej aniżeli oponentka – zasługa cieknącej po twojej rączce krwi. Tym samym
zamieniłaś paskudną wiedźmę w urocze zwierzątko – choć te wcale nie wyglądało na skłonne do kapitulacji.
Biegiem rzuciło się w stronę twojej prawej nogi, chcąc pogryźć cię po kostce! Na domiar złego, druga dobyła podobnej
różdżki i
zaczęła miotać w kierunku twoich pośladków błyskawicami. Zasada podobna jak wcześniej, kostka K6: z tym że 1 – 2 są porażką w obronie przed czarem, zaś reszta sukcesem. Zmagania z futrzakiem to osobna kategoria, w końcu
friendly fire jest włączone.
Sino, miałaś nieco gorzej – w końcu to potężny miś miodożer – z którym wdałaś się w dyskusję. Pech chciał, iż miał nad tobą jedną zasadniczą przewagę, o której dowiesz się i to bardzo szybko.
- Jestem studentem prawa i zgodnie z obowiązującymi regułami, zabraniam ci! - odpyskował błyskawicznie, stając na dwóch łapach i dumnie wypinając pierś do przodu. Następnie wrócił na czworaka i zrobił kroczek w tył, gdy tylko się do niego zbliżyłaś. Porażki blefu ewidentnie się nie spodziewał, bo spuścił nieco łeb do dołu.
- Dobrze, oddam… - powiedział cichutko i sięgnął łapą do kieszeni…
Naprawdę w to wierzyłaś?
Złapał nieprzytomną wiedźmę za nogę i użył jej jako broni przeciwko tobie, zamierzając chlasnąć cię tym paskudnym i capiącym bazarowymi perfumami moherem! Podobnie jak biedna Czarownica, kosteczka K6 zadecyduje o twoim losie:
1 – 3, obrywasz babskiem i lądujesz bokiem na ziemi, a niedźwiedź próbuje uderzyć cię nieprzytomnym cielskiem z góry. Wierz mi, to może zaboleć jeszcze bardziej.
4 – 6, unikasz i masz wolne pole do kontrataku. Puchatkowi chwilę zajmie, nim zdoła wyhamować i wykonać kolejny atak babskiem.
White – rozglądaj się do woli, wnioski próbuj wyciągnąć sama, gdyż nawet narrator nie ma pojęcia – jak to racjonalnie wyjaśnić. To baśń, sen, koszmar, parodia czy wszystko naraz? Doprowadzenie się do porządku również pozostaje w twojej gestii,
od strony technicznej jesteś już w pełni sprawna. Co do cieczy, nie była lepiąca. Lecz co jeśli ci powiem, iż
w twoim kierunku turlała się babinka, która wylądowała w kociołku razem z tobą?
- Pani Biała, Pani pomoże i mnie rozwiąże. Chciałam iść szukać Kwiatku Paproci, tylko zabłądziłam i mnie te mendy dopadły, okradły, związały i chciały oddać za okupem. Proszę? – zwróciła się do ciebie i teatralnie poruszyła spętanymi kończynami. Łgała, tak jak dosłownie wszyscy których wasza gromadka napotkała na drodze, czy też nie? Ponoć cuda się zdarzają, a dobroć powraca do okazującej jej istoty.
Tylko dlaczego do twojego nosa docierał aromat popcornu oraz chrupanie, prosto z piecyka obok?
- Kakadu, blin! Mmm! – Te oto słowa i aksamitny głos również stamtąd pochodziły. Jakiś dziwny ten baśniowy Jaś...