
Wysłany: 2020-08-03, 14:16
Chociaż Ronnie nie lubiła być pouczana, to chyba przywykła do tego. Chciałoby się powiedzieć, że wpuszczała dobre rady jednym uchem, by móc wyrzucić je drugim. Wilczyca zdawała się być lekko podirytowana - zwłaszcza uwagą o "żywieniu dziecka". Chociaż krwiste mięso na stołach kusiło, to Veronica nie mogła znieść myśli, że maleństwo, które urodzi, będzie żłopać krew. Oj... Gdyby ni uspokajająca moc tego miejsca i ognisk, Ronnie pewnie nie zdołałaby się ugryźć w język.
W dodatku na polanie pojawiły się dzieciaki. Żywe cherubinki, piękniejsze niż te wszystkie maluchy w reklamach pieluch i słoiczków. Winchester zamyśliła się nad tym, jak będzie wyglądać jej potomkini. Czy będzie miała więcej z niej samej, czy może z Enzo? A Chors? Zdecydowanie nie chciała, by miała coś z Chorsa.
- Nie traktuję, ale nie mam zamiaru martwić się na zapas. Zdążyłam już się przekonać, że czarowników w mieście jest dostatecznie dużo, by w razie potrzeby spróbować nawiązać z którymś współpracę. Nie będę psuć sobie nerwów, dopóki nie zostanę wyraźnie postawiona pod ścianą. - Mówiąc to, ruszyła za Esterą. Przy stole poczęła nakładać sobie przekąsek na talerzyk. Pieczone skrzydełka, jakieś podpiekane warzywa i owoce... Cały czas zerkała na blond rodzeństwo, próbując podsłuchać ich rozmowę. Zmarszczyła przy tym delikatnie brwi.
- Więc... Jak to się stało, że matka piątki dzieci została wampirem? - Zapytała Esterę, stanowczo zmieniając temat i rzucając światła reflektorów na jej osobę.