Szaleństwo
Otoczenie, w porównaniu do miejsc, w których byliście jeszcze chwilę temu wydaje się iście sielskie. Nie towarzyszą Wam żadne zapachy miejsc poprzednich - tutaj powietrze wydaje się świeże, rześkie, ale też zaskakująco rzadkie. Wiatr gwiżdże w gałęziach, wprawiając listki w łagodny i delikatny taniec. Przynajmniej przez chwilę macie spokój.
Gałąź, a raczej kilka najprawdopodniej gałęzi, tworzą razem coś na kształt polany. Drobne gałązki i patyczki, zaplatają się w coś, co może przypominać grunt, ale na pewno musicie ostrożnie stąpać - wszystko kołysze się pod najmniejszym naporem. Gdyby którekolwiek z Was pokusiło się o spojrzenie w dół, dostrzegłoby, że znajduje się już powyżej pierwszej warstwy chmur, a ziemia została hen daleko pod Wami. Wciąż możecie czuć nerwowe ruchy Drzewa - chwieje się, miota nieustannie, chociaż wygląda na to, że jego gniew i wszystko, co się z nim dzieje, zogniskowane jest wewnątrz.
Nimat, Twój kontakt z Drzewem nie należał do najprzyjemniejszych. Głównie dlatego, że nawet jeśli próbowałaś dzielić się z nim ciepłem i uwagą, to teraz było rozszalałe i oderwane od „tu i teraz”. Tym razem jednak nie czułaś tego zalewu emocji, co wcześniej. Mogłaś tylko dostrzec anielski symbol znikający gdzieś w ciele, urywek wizji. Ból, niezrozumienie i rozrywana na setki kawałków świadomość. Wasza gospodyni, kim by nie była, nie wróci już nigdy do siebie, tego mogłaś być pewna.
[b]Way, wzniosłeś barierę, która skrzyła delikatnie w powietrzu. Nasycona energią tego świata zdawała się dużo silniejsza, ale też dużo mniej stabilna. Miejscami przebiegały po niej zielonkawe wyładowania, które przeskakiwały okazjonalnie na okalające Was od góry gałązki i gałęzie. Tu, w przeciwieństwie do poprzednich pomieszczeń, nie było sklepienia. Gdy patrzyłeś w górę, niebo lśniło setkami gwiazd, a księżyc rozpoczynał swoją mozolną wędrówkę w górę. Północ była już coraz bliżej. Gałęzie, które imitowały otaczający Was las, uginały się gniewnie, szumiąc złowrogo. Coś czaiło się gdzieś przed Wami, byłeś to w stanie wyczuć.
Makoa, powietrze pachniało tu inaczej. Wszystko pachniało inaczej. Gdy schyliłeś się do imitacji ziemi, mogłeś dostrzec pomiędzy gałązkami bolesny, prawdopodobnie dość krótki, lot w dół. Wasza droga była zawieszona w powietrzu i gdy tak na nią spoglądałeś, mogłeś być pewien, że należało wędrować w sposób przemyślany, bo gałązki pod Wami były w ciągłym, już zupełnie nie sennym ruchu, jak setki przeplatających się i ruchomych pnączy. Jeden zapach wybijał się jednak od drzewa najmocniej i był najbardziej niepokojący - czułeś zapach śmierci, delikatny, ale wdzierający się powoli do ciała.
Bies, ten portal nie był zdradliwym, wręcz przeciwnie. Znaleźliście się dużo wyżej, w miejscu, które wydawało się sielskie. Przejście za Wami najpewniej było jednym z tych, które widziałeś na gałęziach drzew, jeszcze przyglądając im się z oddali. Gałązki uginają się pod Twoimi stopami i mimo ostrożnie stawianych kroków, czasami czujesz, jakbyś stawał na granicy przepaści. W tym szaleństwie jednak musi być jakaś metoda.
Droga przed Wami wydaje się miejscami dziurawa, ale ciągle się zmienia. Podłoże płynie pod Waszymi stopami. Wydaje się, że znajdujecie się na końcówce gałęzi, z dala od pnia, bo ryk wydaje się cichszy, chociaż co jakiś czas dobiega do Waszych uszu. Z polany wyraźnie prowadzi ścieżka, chyba w kierunku Drzewa. Możecie oczywiście próbować iść drogą na przełaj, ale trudno Wam dokładnie określić właściwy kierunek.
Wszyscy Rzućcie k10. Poziom trudności dla wszystkich, oprócz Nimat 7. Nimat, poziom trudności 5